“To gra i kolejne kłamstwo” – powiedziała wprost była premier Ukrainy, Julia Tymoszenko, zapytana w Polsat News o opinię na temat domniemanej choroby prezydenta Rosji Władimira Putina.
Przypomnijmy, że 17 maja włoski dziennik “La Stampa” poinformował o operacji nowotworu, którą miał przejść Władimir Putin, a kilka dni wcześniej brytyjskie media opublikowały nagranie rozmowy z rosyjskim oligarchą, który zapewniał, że Putin ma raka krwi. Mówiąc o chorobach prezydenta Rosji wspominano też o chorobie Parkinsona, schizofrenii i kłopotach z kręgosłupem.
Jednak zdaniem byłej premier Ukrainy to wszystko plotki mające służyć do odwracania uwagi, a tak naprawdę Putinowi nic nie jest. Nie jest też jej zdaniem prawdą, że zmieniła mu się osobowość, czy to z powodu choroby – czy też wieku. Tymoszenko przypomniała, że przecież w 2009 roku już także wyłączył gaz Ukrainie i innym krajom europejskim, mimo że była zima i -20 stopni Celsjusza. Nie przejmował się tym, że to niezgodne z prawem, że ludzie będą cierpieć – po prostu wyłączył i już.
To jest człowiek, który rozumie tylko język siły i jeśli czegoś chce, to będzie robił wszystko, by to osiągnąć. Zatrzyma się dopiero wtedy, kiedy osiągnie swój cel: nie ma dla niego znaczenia, ilu ludzi zginie czy umrze z tego powodu, nie ma dla niego granicy, która go zatrzyma. Jedyną możliwością jest bycie silniejszym od niego.
Jednak dziennikarz śledczy Christo Grozew z portalu Bellingcat w rozmowie z Radiem Swoboda zwrócił uwagę, że to, czy Putin jest chory czy nie – nie ma znaczenia. W Rosji stan zdrowia prezydenta jest pilnie strzeżoną tajemnicą, prezydent jest zawsze w świetnej kondycji, a podważanie tego grozi surowymi karami. Już więc sam fakt, że mimo groźby kary pojawiły się takie plotki, i to w kręgach służb bezpieczeństwa, świadczy o tym, że dyktator przestaje budzić strach. A to może oznaczać, że jego czas dobiega końca.