Więcej

    Wojna na Ukrainie. Kolejny generał nie żyje?

    Generał Roman Berdnikow, prawdziwa gwiazda rosyjskiej armii, miał zginąć 5 czerwca w ataku. Tym samym, co generał Roman Kutuzow. Kreml jednak nie potwierdza śmierci Berdnikowa. “Dwóch generałów za jednym zamachem” – kpią internauci. – To dopiero sukces”.

    Generał Roman Berdnikow to jeden z najbardziej rozpoznawalnych generałów rosyjskiej armii. I jeden z najbardziej okrutnych: zasłynął bezlitosnymi działaniami w Syrii, z której został odwołany, żeby poprawić sytuację na Donbasie. Ale zaledwie przyjechał – już zginął w zasadzce.

    Według ustaleń ukraińskich dziennikarzy, które podaje Onet, Berdnikow 5 czerwca wyjechał z kwatery wojsk Donieckiej Republiki Ludowej, której wojskami dowodził, w podróż służbową. I podczas tej podróży jego samochód i samochody sztabu zostały zaatakowane przez ukraińską grupę dywersyjno-rozpoznawczą. Generał zginął, ale Kreml nie potwierdził jego śmierci. Owszem, potwierdziła, ale śmierć generała Romana Kutuzowa, który zginął tego samego dnia.

    Czy to znaczy, że Berdnikow jednak żyje? Raczej nie. O śmierci wysoko postawionego dowódcy poinformował też na Telegramie Dmitrij Sablin, deputowany rosyjskiej Dumy, jak podaje portal dialog.ua. Co prawda deputowany nie podał nazwiska tego dowódcy, podał tylko imię – Roman. Dodatkową informacją było to, że przez wiele lat walczył w Syrii. To internauci doszli do wniosku, że może chodzić o Berdnikowa, który zasłynął swoimi brutalnymi akcjami w Syrii.

    Prawdopodobnym powodem milczenia na temat jego śmierci jest próba zatuszowania sprawy przez Władimira Putina. Prezydent doskonale zdaje sobie sprawę, jaki efekt wywoła poinformowaniem społeczeństwa o śmierci dwóch generałów jednego dnia, w tym znanego i rozpoznawalnego w całej Rosji Berdnikowa. Dlatego Kreml oficjalnie potwierdził tylko śmierć Kutuzowa.

    Według różnych danych Rosja mogła już stracić na froncie od początku wojny nawet 12 generałów i prawie 50 pułkowników, a wszystkich żołnierzy – 31 250.

     

    WiadomościWojna na Ukrainie. Kolejny generał nie żyje?