Sytuacja w Donbasie wygląda coraz gorzej dla wojsk ukraińskich, a Rosjanie odrabiają początkowe straty i posuwają się naprzód. To o wiele mniej, niż Rosja spodziewała się osiągnąć, ale o wiele więcej, niż życzyłaby sobie tego Ukraina.
Onet przytacza opinię niezależnego rosyjskiego portalu Meduza, zgodnie z którą rosyjscy politycy znów wrócili do dyskusji o konieczności ataku na Kijów, jeśli zwycięstwo na Ukrainie ma być rzeczywistym zwycięstwem. Nie powinno to być szczególnym zaskoczeniem, bo przecież od początku Rosja deklarowała, że Donbas to tylko “cel minimum.
Obecnie Ukraina kontroluje zaledwie około 5 proc. terytorium obwodu ługańskiego i nieco ponad 40 proc. obwodu donieckiego, w dodatku te liczby stale się zmniejszają. To dlatego Rosjanie powoli odzyskują nadzieję na zwycięstwo, i to zwycięstwo już za kilka miesięcy. Tego zdania są źródła meduzy zbliżone do Kremla i jedno z otoczenia prezydenta Putina.
Przypomnijmy, że Rosjanie praktycznie od marszu na Kijów rozpoczęli tę wojnę i to właśnie stolica Ukrainy miała być zajęta w ciągu trzech dni. Walki, które już wówczas toczyły się na Donbasie, były drugorzędne, to dopiero w marcu, gdy Rosjanie musieli się wycofać spod Kijowa, Donbas i lądowe połączenie z okupowanym Krymem stały się celami pierwszoplanowymi.
Jednak jak podaje Meduza, rosyjscy politycy nadal uważają, że zdobycie Kijowa jest najważniejsze to ono zakończy tę wojnę, prawdopodobnie już tej jesieni. Tego zdania jest także putinowska partia Jedna Rosja, a jej sekretarz generalny, Andriej Turczak regularnie pojawia się w Donbasie, a także na okupowanej części Zaporoża. To on ma nadzorować działalność samozwańczych republik: Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej, on też przygotowuje referenda na tamtych terenach. Wiadomo, że – choć się jeszcze nie odbyły – mieszkańcy wyrażą w nich chęć przyłączenia się do Rosji.
To jednak politycy – a co na to wojskowi? Czy Rosja ma wystarczająco dużo ludzi i broni, by rzeczywiście pokusić się o zdobycie Kijowa, nie mówiąc już o całej Ukrainie? Ministerstwa obrony według meduzy ma pole manewru, ostatecznie Rosja to naprawdę duży kraj i wielu żołnierzy nie trafiło jeszcze na ukraiński front. Dotąd walczyli głównie żołnierze kontraktowi, ale sztab zawsze może wysłać na tę wojnę poborowych. Oni co prawda już pojawiali się na tej wojnie, ale to były sporadyczne przypadki.
Rosja może więc wysłać poborowych w większej liczbie na front – nie może natomiast zdaniem Meduzy przeprowadzić powszechnej mobilizacji, jeśli nie chce rozruchów w kraju. No i skończyłoby się to ogromnym spadkiem notowań Putina i jego rządu.
Rosjanie liczą też na to, że Europie i USA w końcu znudzi się wspieranie Ukrainy i wtedy Ukraina będzie musiała przystąpić do negocjacji pokojowych. Typują, że stanie się to jesienią, przed sezonem grzewczym. kiedy kraje Zachodu zaczną odczuwać braki ropy i gazu.