W jeziorze Świętym w Załakowie na Kaszubach utonęła 11-letnia dziewczynka. Opiekunowie zauważyli jej nieobecność dopiero po upływie półtorej godziny i wezwali pomoc. Strażacy wyciągnęli ciało dziecka z wody, jednak reanimacja nie dała efektów. Lekarz stwierdził zgon.
Do tragedii doszło 27 sierpnia – nieobecność dziecka zauważono około godziny 19.00, jak informuje portal “Express Kaszubski”. 11-latka wypoczywała nad jeziorem Święte w Załakowie razem z krewnymi i ich dziećmi. Krewni dopiero po upływie półtorej godziny zauważyli, że dziewczynki nie ma i zaczęli jej szukać. Początkowo w ogóle nie pomyśleli o tym, że mogła utonąć i szukali jej na brzegu. Rozmawiali też z pracownikami pobliskiego ośrodka wypoczynkowego pytając, czy nie widzieli zaginionej dziewczynki.
Na właścicielce ośrodka nie zrobili najlepszego wrażenia, bo właśnie wtedy, w trakcie rozmowy, okazało się, że nie widzieli dziecka przez ostatnie półtorej godziny i najwyraźniej nie bardzo się tym przejęli, jak powiedziała portalowi. Nie potrafili też powiedzieć, w co było ubrane dziecko ani jaki miało kolor włosów. W dodatku od mężczyzny czuć było alkohol.
Co działo się z dzieckiem – udało się ustalić dzięki kamerom monitoringu. Na nagraniach było widać, że dziewczynka bawi się w wodzie. W pewnym momencie weszła też na pomost, zapytała o coś stojącego tam mężczyznę, on skinął głową, a ona poszła kawałek dalej i skoczyła do wody. Zapis pokazuje jeszcze, jak dziecko macha rękami przez chwilę – a potem znika pod wodą. Nikt w pobliżu tego nie zauważył. Wszystko wydarzyło się kilkanaście metrów od brzegu, tuż przy pomoście. Gdy więc wreszcie zaczęto szukać dziewczynki i wydobyto dziecko z wody, na ratunek było już o wiele za późno…
Portal zwraca uwagę, że prawie dokładnie w tym samym miejscu tydzień wcześniej utonął 59-latek, utonięcia w tym miejscu zdarzały się już kilkakrotnie. Nie wiadomo jednak, dlaczego akurat to miejsce jest tak niebezpieczne i dlaczego nikt dotąd nie zadbał o jego zabezpieczenie. Być może wyjaśnieniem jest sytuacja prawna: zbiornik tylko częściowo należy do Skarbu Państwa, co do części toczy się spór, a samo kąpielisko formalnie nim nie jest, więc nie ma obowiązku posiadania ratowników.
Sierż. Aldona Domaszk, rzeczniczka prasowa kartuskiej policji, zapewniła portal, że policja pracuje nad sprawą i będzie wyjaśniać wszystkie okoliczności tego zdarzenia.