Rozminowanie Ukrainy. “To będzie gigantyczne wyzwanie”

W czasie wojny zazwyczaj nie myśli się o tym, co się stanie z pociskami, które nie ły. A zdaniem technika bombowego Tomasza Goleniowskiego powinno się już teraz zbierać siły i środki do rozminowania Ukrainy, bo “to będzie gigantyczne wyzwanie”, jak uważa.

Miny, , granty, ogólnie , która nie wybuchła – to już dziś ogromny problem dla Ukrainy, a z każ dniem trwania działań wojennych jest tylko gorzej, jak powiedział Onetowi Tomasz Goleniowski, technik bombowy i były policyjny antyterrorysta, który dziś szkoli innych. Specjalista przypomniał, że przecież cały znajdujemy w Europie niewybuchy z czasów drugiej wojny światowej po przeszło 80. latach mimo wielu akcji i działań, które miały oczyścić tereny mieszkalne z takich “znalezisk”. A wciąż jeszcze znajduje się ich całkiem sporo.

Jeśli chodzi o Ukrainę, to jego zdaniem największym zagrożeniem będzie tu amunicja konwencjonalna, która została albo porzucona, albo z różnych powodów nie wybuchła. Uważa, że będzie jej dużo, choćby z powodu słabej jakości technicznej wyrobów rosyjskich, co sprawia, że stosunkowo duża liczba pocisków nie wybucha, no i z powodu braków w wyszkoleniu Rosjan.

Do tego jeszcze trzeba doliczyć tereny zaminowane przez Rosjan, a Goleniowski zwraca uwagę, że Rosjanie robią to chaotycznie, bez planowania, choć mapy pól minowych są standardem wojskowym – i to stanowi prawdziwy problem dla pirotechnika, który będzie musiał to wszystko rozminowywać. Do tego dochodzą zaimprowizowane miny czy granaty zostawione w ukraińskich domach. Co prawda one rzadko działają, ale też trzeba je rozbroić.

Co gorsza, wszystko to jest zagrożeniem dla ludności cywilnej, bo współczesna amunicja niekoniecznie musi wyglądać tak jak sobie wyobrażamy – wcale nie musi być z metalu i mieć kształtu kojarzonego z pociskiem. Cywil, na przykład dziecko, może więc sięgnąć po taki przedmiot nie zdając sobie sprawy z zagrożenia – i doprowadzić do wybuchu. A wiele min działa w ten sposób, że w ogóle nie trzeba ich brać do ręki. Wystarczą wibracje gruntu spowodowane krokami, by mina wybuchła.

Dlatego tak ważne będą działania wykwalifikowanych pirotechników, którzy będą potrafili znaleźć najbardziej ukryte śmiercionośne pozostałości wojny i bezpiecznie je usunąć. Pomocne tu będą wojskowe satelitarne i informacje, w których miejscach toczyły się działania wojenne i gdzie stacjonowały oddziały. Najtrudniej będzie oczyszczać tereny zbombardowanych miast ze względu na duże ilości gruzu, w których mogą się kryć pociski.

Sama sobie z tym z pewnością nie poradzi. Jednak Tomasz Goleniowski uważa, że pirotechnicy z całego świata jej pomogą, bo już się przygotowują do tego, by wyruszyć rozminowywać tereny, gdy to tylko będzie możliwe. Liczy też na tych ekip, które pracowały przy rozminowywaniu krajów byłej Jugosławii, bo mają ogromne doświadczenie.

Poważnym problemem jest też chaos w obrocie bronią u Rosjan, pozostawiana po atakach czy potyczkach, która później trafia w niewłaściwe ręce – i bardzo często są to ręce grup przestępczych, które mogą to sprzedać, przerzucić na inny kontynent lub użyć na miejscu. Dlatego posiadanie na przykład granatników przez niewłaściwe osoby to będzie już po wojnie duży problem dla całej Europy.

#BejmyNEWSRozminowanie Ukrainy. "To będzie gigantyczne wyzwanie"