Więcej

    Nie będzie 20-proc. podwyżek dla budżetówki?

    Podczas swojej wizyty w Sochaczewie wicepremier Jarosław Kaczyński poinformował, że budżetówka nie dostanie podwyżek o 20 proc., jak się domaga. Rząd może jej najwyżej zaproponować rewaloryzację na poziomie 8-12 proc.

    Jak informuje money.pl, trzy największe centrale związkowe w Polsce chcą podwyżki pensji w budżetówce o 20 proc. Chodzi tu nie tylko o inflację, ale i o to, że od wielu lat pracownicy tej sfery nie dostawali podwyżek. Tymczasem, według nieoficjalnych informacji money.pl, rząd chce zaproponować związkowcom waloryzację płac na poziomie 8-12 proc. Bo uważa, że w przyszłym roku inflacja spadnie do góra 4 proc., a budżetówka zostanie z wysokimi pensjami, których przecież nie da się cofnąć jako nabytego prawa pracowniczego.

    Projekt KO

    Dyskusję na ten temat trwa od czasu, gdy 12 maja Koalicja Obywatelska złożyła w Sejmie projekt ustawy o Specjalnym Funduszu Wynagrodzeń. Fundusz byłby specjalną rezerwą celową i to z niego pracownicy budżetówki i samorządów, z wyjątkiem sędziów, prokuratorów i wysokiej rangi urzędników państwowych, dostawaliby podwyżki inflacyjne wynoszące 20 proc. Fundusz miałby zawierać co najmniej 5 mld zł, a pieniądze miałyby pochodzić z nadwyżki budżetowej, czyli głównie z VAT oraz podatku inflacyjnego.

    Kiedy Sejm zajmie się tum projektem? Nie wiadomo. Mimo że upłynął już ponad miesiąc od jego złożenia, marszałek Sejmu Elżbieta Witek jeszcze nie nadała mu numeru sejmowego druku. To najprawdopodobniej oznacza, że PiS nie chce zajmować się niewygodnym dla niego projektem i przeniesie go do sejmowej “zamrażarki”. Jarosław Kaczyński w Sochaczewie powiedział wprost, że realizacja tego projektu zniszczyłaby finanse publiczne, podwyżki płac sprawią tylko, że inflacja jeszcze się nasili. Poza tym pomysł podniesienia płac o 20 proc. wyszedł od Donalda Tuska…

    Związkowcy zapowiadają poparcie

    Ale mimo że projekt nie ma jeszcze numeru, a PiS jest mu przeciwny – to związkowcy największych central związkowych i tak zapowiadają dla niego poparcie – także Solidarność. Anna Kwasiborska, wiceprzewodnicząca Krajowej Komisji Wykonawczej NSZZ Pracowników Policji, uważa, że 20 proc. to absolutne minimum, zwłaszcza gdy się weźmie pod uwagę, że pracownicy budżetówki od kilku lat nie dostawali podwyżek wymaganych prawem. 20. wyrówna więc po prostu dotychczasowe zaległości. Zwróciła też uwagę, że podwyżki płacy minimalnej nie rozwiązują problemu – licząc z przyszłoroczną podwyżką do poziomu 3450 zł brutto i ewentualnym wprowadzeniem 20 proc. podwyżki inflacyjnej i tak 90 proc. pracowników policji na Mazowszu, którzy nie są urzędnikami korpusu służby cywilnej, zarabiałoby około 4,2 tys. zł brutto miesięcznie. To zaledwie 3,2 tys. zł na rękę.

    Nie zamierzają też ustąpić nauczyciele, jak zapowiada Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Podwyżka w wysokości 8-12 proc. to za mało. Poza tym nauczycieli nie interesują rozważania rządu na temat wysokości przyszłej inflacji, bo swoje rachunki muszą płacić tu i teraz. Nikt się nie przejmuje, czy mają na to pieniądze czy nie. ZNP również zamierza poprzeć projekt KO.

    Andrzej Radzikowski, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych (OPZZ) oraz przewodniczący Rady Dialogu Społecznego również popiera projekt KO, ale podkreśla, że związkowcy sami także wpadli na ten pomysł, a KO tylko pokazała, skąd wziąć pieniądze na te podwyżki. On także jest zdania, że 20 proc. podwyżki ma wynagrodzić pracownikom brak podwyżek od kilku lat. OPZZ chce także wprowadzenie takich rozwiązań, które w przyszłości uniemożliwią rządowi zamrożenie podwyżek płac.

    Pozytywnie o tym projekcie wypowiada się także Tomasz Ludwiński, przewodniczący Krajowej Sekcji Administracji Skarbowej NSZZ “Solidarność”, jednak podkreśla, że to jego stanowisko i nie wie, czy decyzja centrali będzie taka sama.

    Będzie protest?

    Z kolei Wojciech Gajewski, wiceprzewodniczący Zarządu Krajowego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego (KNSZZ) “Ad Rem” pracowników wymiaru sprawiedliwości jest zdania, że i rząd, i Narodowy Bank Polski przez dotychczasowe wypowiedzi i działania utracili wiarygodność w oczach Polaków. Nikt nie wierzy w inflację wysokości 4 proc. w 2023 roku – nikt też nie zgodzi się na waloryzację płac na poziomie 8 do 12 proc., co rząd uważa za rozsądny kompromis.

    Związkowcy mają wątpliwości, czy negocjacje płacowe z rządem się powiodą i na wszelki wypadek przygotowują wspólną akcję protestacyjną..

    WiadomościNie będzie 20-proc. podwyżek dla budżetówki?