Minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiada kontrole wydawanych certyfikatów. Coraz częściej docierają do niego informacje o fałszywych certyfikatach zaszczepień wydawanych przez lekarzy. Oszuści muszą się liczyć z karami.
W internecie bez problemu można kupić fałszywy certyfikat szczepienia i nie jest to duży wydatek, bo zaledwie 200—300 złotych, i to z wpisem do rejestru zaszczepionych. Wystarczy podać chętnemu lekarzowi albo pracownikowi punktu szczepień swój PESEL, by mógł wpisać do systemu właściciela numeru jako osobę, która przyjęła szczepionkę. I wtedy bez problemu można dostać certyfikat, co zresztą udowodnił minister cyfryzacji Janusz Cieszyński, który przeprowadził taką próbę. Minister wyszukał oferty certyfikatu, podał dane bliskiej osoby, która nie została zaszczepiona ze względów zdrowotnych – i dostał sfałszowany dokument. A zaraz potem powiadomił o sprawie prokuraturę i ministerstwo zdrowia.
Zdaniem ministra Adama Niedzielskiego problem robi się coraz poważniejszy, choć nadal mówimy o pojedynczych przypadkach medyków i hakerów, którzy wystawiają takie zaświadczenia. Jednak to działalność przestępcza, w związku z tym wszystkie informacje, jakie na ten temat dotrą do ministerstwa zdrowia, będą zgłaszane do prokuratury. Minister podkreślił też, że prokuratura bada wszystkie wątki, mimo że żadne aresztowanie jeszcze nie nastąpiło.
Samo ministerstwo zamierza prowadzić kontrole zaszczepionych, nie tylko z powodu oszustw. Specjaliści zamierzają sprawdzać wszystkie punkty szczepień, skąd dochodzą niepokojące sygnały o osobach zaszczepionych, ale chorujących na covid-19. Jeśli takich przypadków będzie więcej, to trzeba sprawdzić, dlaczego tak się dzieje. To niekoniecznie musi być od razu oszustwo, bo mogą być błędy w podawaniu szczepionki – ale na pewno będzie to sprawdzane.
Minister ostrzegł też, że polski system informatyczny ochrony zdrowia jest naprawdę szybki, więc i oszustwa będą wyłapywane szybko. Zwłaszcza że w tym systemie, jak w internecie, nic nie ginie.
Źródło: Fakt
