Groźna choroba jest coraz bliżej polskich granic, jej przypadki stwierdzono w Czechach, Belgii i Niemczech. A tymczasem, jak alarmują polscy epidemiolodzy, polska służba zdrowia nie ma żadnych wytycznych co do tej choroby.
Pytanie jest bardzo istotne, bo na przykład Belgia, jak informuje Wirtualna Polska, wprowadziła obowiązkową trzytygodniową kwarantannę dla osób zakażonych małpią ospą, a Francja gromadzi szczepionki i zaleca szczepienia przeciwko ospie prawdziwej osobom, które miały kontakt z zakażonymi – dowiedziono, że w 85 proc., przypadków ta szczepionka jest skuteczna. Zapasy szczepionki gromadzą też Stany Zjednoczone i Wielka Brytania.
A jak wygląda sytuacja w Polsce? Kiedyś szczepienie przeciwko ospie prawdziwej było ujęte w kalendarzu szczepień i wszyscy Polacy obowiązkowo byli szczepieni przeciwko tej chorobie. Ale, jak przypomina Główny Inspektor Sanitarny, WHO w 1980 roku ogłosiła likwidację ospy prawdziwej, więc od tego czasu Polacy nie są szczepieni.
“Tak więc ludność w Polsce, podobnie jak i w większości innych krajów, można obecnie uważać za nieodporną na wirusa ospy prawdziwej” – podsumowuje GIS.
Nie jesteśmy więc odporni, małpią ospę mamy tuż za granicami – tymczasem, jak powiedział Wirtualnej Polsce prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog, członek zespołu doradczego Komisji Europejskiej, w Polsce nie zostały wydane żadne wytyczne dla lekarzy i diagnostów co do postępowania w przypadku stwierdzenia małpiej ospy. Powinny być też wydane komunikaty, jak diagnozować chorobę, pobierać próbki i gdzie taka diagnostyka powinna się odbywać, bo przecież nie wszystkie placówki są do tego przygotowane.
Zdaniem prof. Pyrcia przygotowanie takich wytycznych nie powinno stanowić problemu, bo przecież mamy doświadczenie i wiedzę po przebytej pandemii koronawirusa. Oczywiście małpia ospa nie jest takim zagrożeniem jak koronawirus, jednak to groźna choroba, śmiertelność, jak podaje WHO, może sięgać nawet 10 proc. wśród osób młodszych. Są to jednak dane z Afryki, gdzie nadzór epidemiologiczny nie zawsze działa sprawnie, trzeba też brać pod uwagę, że są różne warianty tej choroby, a wszystko w skazuje na to, że w Europie pojawiła się ta łagodniejsza.
Tymczasem wytycznych nie ma i jak uważa profesor, świadczy to o tym, że nie służby medyczne nie odrobiły lekcji z epidemiologii. Społeczeństwo, które bardziej się przejmuje chorobą niż służby medyczne i sanitarne, a powinno być przecież odwrotnie, będzie musiało polegać na informacjach prasowych i doniesieniach z innych krajów.
Dotąd zdiagnozowano już ponad 200 chorych i to największa liczba przypadków małpiej ospy odnotowana kiedykolwiek poza Afryką. Poprzednio, gdy w 2003 roku stwierdzono ją w USA, było to tylko 47 przypadków. Na szczęście, jak uspokaja prof. Pyrć, epidemia małpiej ospy nam nie grozi i nie ma powodów do paniki. Ale przy takiej liczbie przypadków trzeba obserwować sytuację i być przygotowanym na wszelki wypadek.