Gdyby nie oni, Ukraińcy ranni w walkach, od wybuchów bomb czy ostrzałów artyleryjskich zostawaliby kalekami. Dlatego polscy ratownicy medyczni dwoją się i troją wywożąc z Ukrainy tylu ciężko rannych, ilu się da.
Jak informuje TVN24, akcja trwa już od dwóch miesięcy. Raz w tygodniu 20 polskich karetek jedzie do Lwowa i zabiera 40 pacjentów do Polski. To żołnierze, którzy zostali ranni podczas walk na froncie, ale także cywile, którzy odnieśli rany podczas bombardowań albo ostrzałów miejscowości, w których mieszkali.
Na Ukrainie ich rany zostają opatrzone, ale to w zasadzie wszystko, co mogą zrobić tamtejsi lekarze. Większość szpitali została zniszczona przez wojnę, brakuje sprzętu i leków, więc na precyzyjne operacje, na przykład rekonstrukcyjne, czy choćby na rehabilitację, nie ma tu szans. Wyjazd za granicę to dla nich szansa na to, by nie zostali kalekami.
Wszyscy ci pacjenci, którzy potrzebują bardziej specjalistycznej pomocy, są przewożeni polskimi karetkami za granicę. Pomagają przy tym ukraińscy lekarze, ale oni znad granicy wracają do kraju, bo tam są bardziej potrzebni. A przywiezionych pacjentów odbierają z granicy lekarze z różnych szpitali europejskich, które zapewniają im leczenie i rehabilitację. Dotąd udało się tak przewieźć ponad 300 osób.
Warto podkreślić, że – jak podaje TVN24 – ratownicy robią to w zasadzie na własny koszt. Nie dostają żadnego wsparcia od rządu. Akcję finansuje i koordynuje Fundacja Humanosh.