Zdaniem dwóch Polaków, Arkadiusza Podniesińskiego i Macieja Nastagi z Fundacji “Potrafię Pomóc”, którzy właśnie wrócili z okolic Czernobyla, Rosjanom, którzy tam obozowali, grozi choroba popromienna, a ich pobyt w szpitalu na Białorusi jest bardzo możliwy.
Przypomnijmy: Rosjanie kilka tygodni temu okupowali Czernobyl, a w najbardziej skażonym miejscu strefy wokół zamkniętej elektrowni atomowej, tzw. Czerwonym Lesie, wykopali okopy i obozowali, mimo że promieniowanie jest tam bardzo wysokie: dobowa dawka wynosi tyle, ile organizm może bez szkody przyjąć w ciągu roku, a jak twierdzą specjaliści, przy wysiłku fizycznym i poruszaniu promieniotwórczego pyłu ryzyko napromieniowania znacznie wzrasta.
Jeszcze większe prawdopodobieństwo występuje wówczas, gdy w takim miejscu przebywa się dłużej – a sądząc po śmieciach zostawionych przez Rosjan przy okopach w Czerwonym Lesie, takich jak garnki, buty czy resztki jedzenia, okupanci tam obozowali przez kilka dni.
Nie wszędzie jednak promieniowanie jest tak wysokie, że może stanowić zagrożenie dla życia, nawet w Czerwonym Lesie. Jednak jak podaje Wirtualna Polska, zdaniem Arkadiusza Podniesińskiego i Macieja Nastagi, w miejscu, w którym obozowali Rosjanie, akurat jest wysokie.
Gdy zawieźli w okolice Czernobyla 15 ton towarów pomocy dla okolicznych mieszkańców, wybrali się też do rosyjskich okopów i zmierzyli występujący tam poziom promieniowania. Szczegółowych wyników jeszcze nie podali, ale ich zdaniem informacje o tym, że żołnierze, którzy obozowali w Czernobylu, trafili do białoruskich szpitali, są bardzo prawdopodobne.
Nie tylko dlatego, że promieniowanie na tym terenie jest nadal wysokie, ale przede wszystkim dlatego, że Rosjanie nie zachowywali środków ostrożności pracując przy okopach, no i kradli w okolicy wszystko, co się dało. To dlatego tak bardzo była potrzebna pomoc humanitarna akurat w tej okolicy – Rosjanie ukradli mieszkańcom żywność, a większość z nich to osoby w podeszłym wieku.