Pęknięte kości oczodołów i złamany nos – takie obrażenia odniósł 67-letni kierowca autobusu linii nr 169 pobity za to, że chciał obronić bitego pasażera. Mężczyzna nadal jest w szpitalu, ale zapowiada, że wróci do pracy, gdy wyzdrowieje.
Do zdarzenia doszło 27 października po południu w autobusie linii nr 169, który prowadził pobity kierowca. Na jednym z przystanków na Alei Praw Kobiet wsiadło dwóch mężczyzn w towarzystwie dwóch kobiet. Wszyscy byli pod wpływem alkoholu, głośni, wulgarni i agresywni, zresztą pili alkohol także w autobusie i zaczepiali ludzi w autobusie.
Jeden z pasażerów zaczął nagrywać telefonem ich zachowanie, co im się bardzo nie spodobało, więc rzucili się na niego z pięściami. Wtedy właśnie kierowca, pan Tadeusz, zatrzymał autobus, wyszedł ze swojej kabiny i próbował uspokoić agresorów. Osiągnął tylko tyle, że zaczęli bić także i jego. Później uciekli. Przed nimi uciekli z autobusu wszyscy pasażerowie.
Na nagraniu z kamery w autobusie opublikowanym przez policję widać, jak oprawcy znęcają się nad kierowcą, jak biją go i kopią celując zwłaszcza w głowę. Policja zapowiedziała, że znalezienie oprawców pana Tadeusza to dla nich priorytet. I dotrzymali słowa: pierwszego sprawcę zatrzymali już dobę później, drugiego 31 października. Obaj usłyszeli zarzuty pobicia.
Dla nas sprawa absolutnie nr 1. W środę po południu dwaj pijani, wulgarni i agresywni mężczyźni wdali się w awanturę z pasażerami miejskiego autobusu. Potem dotkliwie pobili kierowcę. Nie ujdzie im to płazem. pic.twitter.com/zGCqwoAvTh
— Andrzej Borowiak (@BorowiakPolicja) October 28, 2021
Pan Tadeusz doznał poważnych obrażeń twarzy. Miał pęknięte kości oczodołów i złamany nos. Jeszcze przez co najmniej kilka dni nie wyjdzie ze szpitala. Ale już zapowiedział w materiale dla telewizji WTK, że gdy wyzdrowieje, wraca do pracy. Chce jeździć miejskimi autobusami, wozić ludzi i mieć z nimi kontakt, bo po prostu to lubi.
Ale powiedział też, że wszyscy powinniśmy mieć więcej odwagi i nie miec oporów przed interweniowaniem w takich sytuacjach. Bo gdyby takich odważnych było więcej, przemocy i pobić byłoby mniej. Bo wtedy sprawcy wiedzieliby, że nie mogą liczyć na pobłażanie i że przeciwko nim stanie więcej niż jedna osoba, a z grupą sobie nie poradzą.