Podczas czwartkowej konferencji prasowej rzecznik Komendy Stołecznej Policji, Sylwester Marczak poinformował, że Marsz Niepodległości w formie, w jakiej odbył się w czwartek, nie powinien mieć w ogóle miejsca. Niespotykana i niewytłumaczalna agresja chuliganów sprowadziła niebezpieczeństwo nie tylko na funkcjonariuszy policji, ale również na mieszkańców Warszawy.
Sylwester Marczak poinformował w czwartek, że w trakcie Marszu Niepodległości rannych zostało 35 policjantów, którzy odnieśli urazy kręgosłupa i głowy, a także doznali złamań ręki. Trzech funkcjonariuszy wciąż przebywa w szpitalu. Większość uczestników starć z policją to pseudokibice, którzy wyszli na ulice stolicy tylko po to, żeby się bić. Ich zachowanie nie miało nic wspólnego z celebrowaniem Narodowego Święta Niepodległości.
Po wydarzeniach, które miały miejsce 11 listopada zatrzymano ponad 300 osób, z tego 270 po przesłuchaniu zostało zwolnionych do domu. W ciągu wydarzenia doszło do 46 przestępstw, w sprawie których zatrzymano 36 osób. Większość z nich usłyszała zarzuty naruszenia nietykalności osobistej czy znieważenie policjanta, udział w zbiegowisku, kradzież oraz posiadanie narkotyków.
Ponadto policja znalazła i zabezpieczyła ponad 100 produktów pirotechnicznych, a także pałki teleskopowe, paralizator i broń. Funkcjonariusze wylegitymowali 700 osób, 260 ukarała mandatami. Jednocześnie skierowano ponad 420 wniosków do sądu o ukaranie, a ponad 650 wniosków zostanie złożonych do sanepidu.
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji podkreślił, ze zgromadzenie było nielegalne i Marsz Niepodległości w takiej formie, jaką przybrał nigdy nie powinien się odbyć.
Sylwester Marczak zwrócił również uwagę na Roberta Bąkiewicza, prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, który pomimo wcześniejszych ustaleń dotyczących organizacji zmotoryzowanego marszu, sam uczestniczył w pieszym przemarszu przez Warszawę.
Rzecznik stołecznej policji odniósł się również do postrzelenia w policzek fotoreportera ”Tygodnika Solidarność”, a także do wydarzeń, które miały miejsce na dworcu PKP.
– W sytuacji dynamicznej ciężko ocenić podbiegający tłum osób. Wówczas zbliżanie się do policjanta jest niebezpieczne. Funkcjonariusz może też nie zauważyć legitymacji osoby, która stoi do niego tyłem – tłumaczył rzecznik stołecznej policji.
W trakcie działań dynamicznych, gdy mamy liczne akty chuligańskie może dojść do sytuacji, w której obrażeń doznają także osoby postronne. Nawet po użyciu śpb. Dlatego tak ważne jest, by miejsce naszych działań opuścić. Po to są używane komunikaty.
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) November 11, 2020
Źródło: wp.pl