Według białoruskiego dyktatora Polacy proszą o otwarcie granic i wpuszczenie ich na Białoruś, żeby mogli sobie kupić przynajmniej kaszę gryczaną i sól, bo w Polsce niczego nie ma.
Alaksandr Łukaszenka przemawiał do mieszkańców w cerkwi z okazji Wielkanocy, która dla prawosławnych i grekokatolików wypada 24 kwietnia. Jego przemówienie transmitowała reżimowa telewizja. I to z tego przemówienia można się było dowiedzieć, że nie tylko na Ukrainie, ale także w Polsce, na Litwie i Łotwie jest problem z kupnem podstawowych artykułów spożywczych. Fragment jego przemówienia dotyczący Polski i republik bałtyckich udostępniła telewizja Biełsat.
https://twitter.com/Bielsat_pl/status/1518262046860656644
“Zobaczcie, co dzieje się z sąsiadami: Litwą, Polską, Łotwą, o Ukrainie już w tej sytuacji nawet nie mówię – mówił białoruski dyktator. – Oni przecież byli tacy szczęśliwi, tacy weseli, żyli w takim bogatym świecie. U nich wszystko było, a u nas nic. I gdzie oni są dziś? Proszą nas, żebyśmy ich wpuścili na Białoruś. Żeby mogli kupić przynajmniej kaszę gryczaną. Mniejsza o grykę – oni soli nie mają. Proszą nas o sól! A my, jako ludzie szlachetni, otwieramy tę granicę – w szczególności z okazji święta religijnego”.
“Peron mu całkiem odjechał”, “kaftan i oddział zamknięty”, “bardzo dobry psychiatra, bo słaby to nie pomoże” – takie komentarze można przeczytać pod przemówieniem Łukaszenki. Internauci zastanawiają się też, czy Białorusini obecni w cerkwi podczas przemówienia faktycznie w to wierzą – czy też są tak profesjonalni po życiu przez cała lata w dyktaturze, że w każdej sytuacji umieją zachować kamienną twarz.