Igor Wołobujew, były wiceprezes Gazprombanku, po wybuchu wojny wyjechał z Rosji i dołączył do ukraińskiej armii. Uważa, że wie, co kryje się za tajemniczymi zgonami rosyjskich biznesmenów, których ostatnio lawinowo przybywa.
Wołobujew ma 50 lat, a urodził się w Ochtyrce we wschodniej Ukrainie. Jednak przez całe lata mieszkał i pracował w Rosji, był wiceprezesem Gazprombanku, zarabiał prawie 200 tysięcy dolarów rocznie i prowadził luksusowe życie. Jednak gdy wybuchła wojna, natychmiast wyjechał z Moskwy i przez Stambuł dotarł na Ukrainę, gdzie chciał się zaciągnąć do wojska. Niemieckiemu “Bildowi” wyjaśnił, dlaczego wyjechał, na czym polega różnica między Ukraińcami i Rosjanami oraz czy lawina zgonów czołowych rosyjskich menedżerów to rzeczywiście samobójstwa.
Jak opowiada, decyzję o wyjeździe podjął w dniu wybuchu wojny, ale kilka dni zajęło mu uporządkowanie swoich spraw na tyle, na ile to było możliwe bez wtajemniczania kogokolwiek w swoje plany, bo ze zrozumiałych względów nie afiszował się z planami wyjazdu. W efekcie większość tego, co miał, musiał zostawić, jednak nie żałuje, bo decyzja o wyjeździe była dla niego jedyną możliwą.
Gdy dotarł na Ukrainę, od razu chciał się zaciągnąć do wojska, ale go nie przyjęto – nie miał żadnego wojskowego doświadczenia. Jego zdaniem już na tym etapie widać różnicę między oboma narodami. Ukraińcy dokładnie wiedzieli, czego szukają: doświadczonych, skutecznych żołnierzy, którzy nie tylko umieją walczyć, ale też wiedzą, jak się chronić, mają w sobie tę wewnętrzną wolność, dzięki której są lepszymi żołnierzami, bo umieją podejmować trafne decyzje na polu walki. A Rosjanie szukają wyłącznie mięsa armatniego, bezrefleksyjnych wykonawców rozkazów, nawet bezsensownych. U Rosjan samodzielne myślenie dusi się w zarodku, oni mają być wyłącznie posłuszni przełożonym. Ukraińcy są wolnymi ludźmi, Rosjanie – nie.
Zdaniem Wołobujewa to tłumaczy, dlaczego Rosjanie są tak brutalni wobec ludności cywilnej. Bo nie rozumieją tej wolności, a skoro nie rozumieją, to jej się boją i w efekcie reagują jeszcze większą agresją. Stąd te masakry ludności cywilnej. Uważa też, że większość Rosjan zdaje sobie sprawę z tego, że to, co sie dzieje na Ukrainie, jest złe, ale nie mają odwagi, by to zmienić, bo wiedza, że ich rząd jest zdolny do wszystkiego.
Podobną opinię ma ukraińska dziennikarka Olga Tokariuk, która kilka dni temu napisała na Twitterze: “Właśnie rozmawiałam z mężczyzną, który został uprowadzony przez Rosjan w Chersoniu i spędził tygodnie w niewoli. Był bity, rażony prądem, połamali mu żebra. Jego opinia dotycząca Rosjan? – To tchórze. Najbardziej boją się wysłania na front, bo śmiertelnie boją się armii ukraińskiej. Rosjanie byli zaskoczeni, widząc, że poziom życia w regionie Chersoniu był wyższy niż u nich w kraju. Nie potrafią też pojąć innego, oddolnego i opartego na wolnych wyborach systemu rządzenia, który istnieje nawet w małych ukraińskich wsiach”.
According to my source, Russians were surprised to see that living standards in Kherson region were higher than back home. They also cannot comprehend a different, bottom-up and based on free elections, system of governance that exists even in small Ukranian villages
— Olga Tokariuk (@olgatokariuk) May 3, 2022
Igor Wołobujew jest też przekonany, że rzekome samobójstwa rosyjskich biznesmenów, do których lawinowo dochodzi w ostatnich tygodniach, wcale nie są samobójstwami. Jego zdaniem wiedzieli za dużo, więc zostali wyeliminowani. A przy okazji to nauczka dla innych, żeby wiedzieli, co ich czeka, jeśli będą niepokorni…
Jak dotąd naliczono co najmniej sześć dziwnych zgonów rosyjskich biznesmenów, wiceprezesów i prezesów głównych rosyjskich firm oraz banków. W większości przypadków uznano je za samobójstwo, choć nie stwierdzono żadnych powodów desperackiego kroku. A gdy oprócz biznesmena znajdowano martwą jego żonę i dzieci – orzekano rozszerzone samobójstwo.