Chcesz teraz wyrobić paszport? Zapomnij! Chyba że pół roku temu zapisałeś się w kolejkę. Teraz nie ma na to szans, a dodzwonienie się do wydziału paszportowego zakrawa na cud. I tak jest w całej Polsce.
Wyrobienie sobie paszportu w Polsce przez większość roku wymagało stania w kolejce – to przed pandemią, bo w czasie pandemii trzeba się było umawiać na wizytę przez internet lub telefonicznie. Ale tu z kolei trzeba było mieć sporo szczęścia: dodzwonić się było wyjątkowo trudno, a żeby zamówić wizytę przez internet, to najlepiej było spróbować o 6.00 rano. A i to nie zawsze się udawało.
Wiele wydziałów paszportowych pracuje także w soboty – ale i tak są koszmarne kolejki. Rejestracje przez internet są najczęściej nieaktywne, a telefonu nikt nie odbiera. Mimo kilkudziesięciu prób połączenia.
“Rzeczpospolita” zapytała wojewodów, bo to w ich gestii są biura paszportowe – co robią, żeby poprawić sytuację. Ale wojewodowie rozkładają ręce i odsyłają do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji”. A MSWiA informuje, że “w związku ze zwiększonym zainteresowaniem składaniem wniosków o wydanie paszportu, wojewodowie zostali zobligowani do wydłużenia godzin pracy punktów paszportowych. Każdy wojewoda w swoim regionie będzie reagował w zależności od potrzeb, np. otwierając punkty paszportowe również w soboty. Zachowany jest miesięczny termin wyrobienia nowego dokumentu paszportowego”.
Jednak żeby odebrać paszport w ciągu miesiąca, trzeba najpierw złożyć wniosek – a to tu jest problem. W wielu urzędach wojewódzkich biura paszportowe pracują w soboty, jednak sytuacji to nie poprawiło.
“Warszawa-Śródmieście, 17 połączeń – nikt nie odbiera. Kalendarz online – nie działa. Nie ma szansy zapisania na żaden z terminów ani w marcu, ani w kwietniu. Wygląda na to, że w kolejnych miesiącach nie ma szansy. Próbujemy w urzędzie na Ursynowie – znów nikt nie odbiera, mimo kilkunastu prób połączeń. Podobnie jest na Bielanach” – informuje “Rzeczpospolita”. A to przecież tylko Warszawa.
Jednak podobna sytuacja jest w całej Polsce. I trudno tu zwalić winę na MSWiA, bo pracę w wydziałach organizują wojewodowie i wąskie gardło jest na etapie składania wniosków w województwach, a nie czekania na wydanie paszportu przez MSWiA. Zdaniem gazety powodem jest to, że ze względu na wojnę na Ukrainie wiele osób postanowiło wyrobić sobie paszport na wszelki wypadek. Bo co prawda w ramach Unii Europejskiej wystarczy nam dowód osobisty, ale jeśli ktoś zechce wyjechać do Wielkiej Brytanii lub USA – to paszport jest mu już niezbędny. A wielu Polaków uznało, że lepiej sobie wyrobić paszport “na wszelki wypadek”.
Czy to jest powodem gigantycznych kolejek w biurach paszportowych? Częściowo na pewno tak. Ale warto jednak pamiętać, że nie było wojny na Ukrainie i pandemii, a po paszport i tak trzeba było stać w kolejce. I po to, żeby złożyć wniosek – i po to, żeby go odebrać.