Bojkot rosyjskiej ropy, rozwiązywanie współpracy z tym krajem przez gigantów rynku paliwowego, a także kolejne sankcje w przyszłości – wszystko to może przełożyć się na wzrost cen paliw. O ile nie zareagują kraje OPEC.
BP, Shell i ExxonMobil zerwali lub są w trakcie zrywania współpracy z rosyjskimi firmami i sprzedaży ich udziałów. Na razie jeszcze wzrost cen nam nie grozi – państwa zrzeszone w Międzynarodowej Agencji Energii przekazały na rynek 60 mln baryłek ropy naftowej z rezerw, aby do tego nie dopuścić. Ale to podziała na chwilę – by ceny ropy nie wzrosły bardziej, Europa Zachodnia musiałaby się porozumieć z krajami OPEC. I to szybko.
Obecnie cena ropy wzrosła powyżej 110 dol. za baryłkę, ale do rekordu jeszcze sporo brakuje – w 2008 roku cena wynosiła nawet 125 dolarów i więcej. Teraz jednak istnieje ryzyko, że sięgnie 150 dolarów za baryłkę. Rosja jest przecież jednym z największych dostawców ropy na światowym rynku – dziennie wydobywa około 11 mln baryłek, co daje jej trzecie miejsce na świecie. Najwięcej wydobywają ropy Stany Zjednoczone – 15 mln baryłek dziennie, na drugim miejscu jest Arabia Saudyjska z 12 mln baryłek.
Jeśli jednak cena ropy pójdzie w górę i sięgnie 150 dolarów za baryłkę, to benzyna na naszych stacjach może kosztować nawet 8, 9 zł za litr, bo połowa ropy, którą zużywamy, pochodzi z Rosji. W dodatku sprowadzamy ją rurociągiem, a gdybyśmy zmienili dostawcę, trzeba byłoby nam tak od razu przestawić się na tankowce. Nie mamy wystarczająco rozbudowanej infrastruktury, a jej budowa oznaczałaby kolejne koszty. Co prawda połowa ceny naszych paliw to podatek, więc rząd ma pole do manewru, gdyby chciał utrzymać obecne ceny, ale tylko na jakiś czas.
Stały spadek cen byłby możliwy, gdyby do gry włączyły się kraje OPEC. 13 członków tej organizacji (głównie kraje arabskie, Iran i Wenezuela) produkuje ponad 40 proc. światowej ropy i ma ponad 80 proc. światowych rezerw. I co ważne, wszystkie te kraje potępiły Rosję za atak na Ukrainę podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ – albo przynajmniej wstrzymało się od głosu. Co prawda – nadal z Rosją współpracują w ramach OPEC+ i zdecydowały, że nie zamierzają zwiększać wydobycia.
Ale sytuacja może ulec zmianie, choćby dlatego, że Rosja nie będzie miała gdzie sprzedawać swojej ropy mimo wysokich cen, bo głównie sprzedawała do Europy, która jej teraz nie kupi. Rosja może więc zadecydować o zwiększeniu produkcji, by jej przychody z handlu ropą nie spadły – a to byłoby wbrew ustaleniom OPEC+ i wbrew interesom pozostałych członków tej organizacji. No i mogłoby doprowadzić do zmiany zdania przez kraje OPEC co do poziomu wydobycia ropy.